7 stycznia 2010

Christmas & New Year in Rennes

ENG: It was long while since I was here. The fact that I moved to the city of love doesn't make me more poetic and full of inspirations. To be honest I was trying to write something since I am in Paris. Each time I had different and important reason but after one sentence I gave up.

Christmas time is much more motivating, specially when you spend them in a totally new place, in Rennes in north-western France, quite near La Manche Channel.


As you can see, it looks like in the middle of the summer, but it was 25th of December and temperature was around 10. I hope I will come back here in a summertime.

Anyway, it is not too difficult to fall in love also with French little towns and villages. You can find here colourful little huts and a lot of sweet details and ornaments which make them different from houses in Sweden.

They are more warm, more old fashion and sometimes a little bit childish but in the way you have to adore. Dinan is one of the town like this.

After more then ten days of great holidays in Rennes I am in Paris again, ready for New Year challenge. I hope that from this post I will write more regularly about my Parisian existence. All best for all of you!




PL:
Nie pisałam od długiego czasu, mimo moich najszczerszych chęci :) Niemal każde drobne wydarzenie w moim życiu chciałam przypieczętowywać wpisem, ale po pierwszym zdaniu poddawałam się. Nawet nie wiem czemu, chyba zwyczajny brak weny, mimo tego, że mieszkam w "cudownym mieście miłości". Haha. W każdym razie
Święta to wystarczająca motywacja aby wreszcie ruszyć z blogiem, szczególnie jeśli spędza się je daleko od domu (i mamusinych stroików).

W tym roku zatem Święta spędziłam w Rennes w Bretanii, w północno-zachodniej Francji, całkiem niedaleko kanału La Manche. Zdjęcia powyżej to właśnie kanał (właściwie wyglądający jak morze) oraz malutkie, przytulne miasteczko Dinan.

W przeciwieństwie do domów w Szwecji, te
Francuskie są cieplejsze, bo pełne ornamentów i ozdób nadających im ten typowy starodawny klimat, czasem nieco infantylny, ale przez to tym bardziej uroczy.Po ponad 10 dniach w Bretanii czas na prawdziwe życie, mam nadzieję, że będę bardziej na czasie z wpisami, bo przecież tyle się tu dzieje.

Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!!